Jestem świeżo po lekturze powieści Tajemniczy ogród autorstwa Frances Hodgson Burnett. Chciałabym podzielić się moimi subiektywnymi spostrzeżeniami odnośnie tejże wspaniałej, pouczającej pozycji literackiej. Po pierwsze, odnalazłam w niej minimalizm i oczywiście życie z naturą. Dlaczego odnalazłam w niej minimalizm? Chociażby dlatego, że główna bohaterka Mary przyjeżdżając do Misselthwaite nie miała żadnych zabawek. Dzięki czemu odnalazła tajemniczy ogród - wspaniały sposób na spędzanie wolnego czasu na powietrzu. Zaprzyjaźniła się z ptakiem - Rudzikiem, chłopcami Dickiem i Colinem, pokochała wrzosowiska, kwiaty, zainteresowała się ogrodnictwem. W dzisiejszej dobie konsumpcjonizmu dzieci mają mnóstwo zabawek, które szybko się nimi nudzą i ciągle oczekują od rodziców, ciotek, wujków, dziadków nowych chwilowych zdobyczy. Na każdym kroku są prowokowani do chęci posiadania czegoś nowego. Rzadko widuje się je na podwórkach, bo przecież mają tablety, smartfony, telewizory z wieloma kanałami dla dzieci, dlatego też większość czasu spędzają w domach. Nie nawiązują już tak silnych więzi i przyjaźni od dzieciństwa, jak to było kiedyś. Ponadto rodzina Dicka mieszkająca na wrzosowisku w chacie, w której mieszka czternaścioro ludzi, żyła z 16 szylingów na tydzień, co starczało wyłącznie na podstawowe wyżywienie. Dzieci były zdrowe i pełne życia, gdyż nieustannie przebywały na świeżym powietrzu, a dzięki gospodarności matki nie chodziły głodne. Nie do końca potrafię przeliczyć wartości pieniądza tamtych czasów, ale znalazłam informację, iż wówczas szyling składał się z 12 pensów - dla porównania skakanka, którą Mary dostała od mamy Dicka kosztowała 2 pensy. I właśnie owa skakanka była jej pierwszą zabawką, z której była bardzo zadowolona i bawiła się nią niemal każdego dnia. Po drugie, postawa Colina, w stosunku do Mary, która wprowadziła w jego życie tyle słońca i nadziei pokazuje jak ważne jest to z kim się przyjaźnimy, z kim spędzamy wolny czas. Nasze otoczenie tak bardzo wpływa na to, jak żyjemy, jakimi jesteśmy ludźmi. Mary przed przyjazdem do Misselthwaite, też była zupełnie innym dzieckiem, to natura ją odmieniła.
Książka jest rewelacyjna, występuje w niej wiele motywów tj. utraconej miłości, serdecznej przyjaźni, ogromnej tajemnicy, ale i element nadziei na lepsze jutro.
Polecam ją każdemu bez względu na wiek;)
Poniżej przedstawiam ulubione fragmenty:
"...naturalnie, że w świecie musi być mnóstwo czarów-tylko ludzie nie wiedzą jak one wyglądają i jak je czynić. Może trzeba zacząć od tego, by wierzyć w to póki się naprawdę nie stanie..."
"...wszystkiego uczymy się przecież w ten sposób, że powtarzamy, powtarzamy, dopóki sobie tego dobrze w pamięć nie wbijemy, i myślę, że tak samo będzie z czarami. Jeśli będziemy je wciąż przywoływać na pomoc, staną się w końcu cząstką nas samych i pomagać będą w wielu sprawach..."
"...początkowo ludzie nie chcą wierzyć, że można dokonać czegoś nowego, później zaczynają ufać, ze można tego dokonać, później widzą, ze już się dokonuje, a gdy odkrycie jest dokonane, ludzkość dziwi się, że nie zrobiono tego już przed wiekami..."
"...zauważono ostatnio, że myśl-po prostu myśl może być silna jak prąd elektryczny, dobroczynna jak promienie słoneczne lub zabójcza jak trucizna. Dopuszczanie do siebie myśli smutnych lub złych jest tym samym co zakażenie organizmu na przykład zarazkiem szkarlatyny. Skoro więc dopuści się do osiedlenia takiej myśli na stałe, może to mieć zgubny wpływ na całe życie..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz